Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Kategoria

Opowiadania, strona 2


OCZYSZCZENI
18 maja 2020, 14:47

Nie wiem kto i dlaczego odkrył jego właściwości. Nie mam pojęcia od czego się zaczęło. Jednak gdy pierwsi „oczyszczeni” zaczęli opowiadać o niezwykłej mocy krzyku, między ludźmi zapanowało dziwne podekscytowanie, w oczekiwaniu na zmiany, których nie do końca byli świadomi. Plotki jednak przybierały na sile i już wkrótce trudno było odróżnić prawdę od fikcji.
Podobno zamykano wybranych w szklanych kapsułach a krzyk jaki wydobywał się z ich ust, wprawdzie był dla innych niesłyszalny, ale mogli zaobserwować dziwne zjawiska podczas jego trwania.
Jedni opowiadali o kolorowej mgle, która wypełniała środek kapsuły, inni o czarnym deszczu oklejającym wnętrze jak smoła. Niestety doniesienia o śmiertelnych wypadkach powtarzały się i już nikt nie był pewny, że zabiegi te są bezpieczne.
Początkowo testy były dobrowolne, jednak gdy zabrakło kandydatów, rząd narzucił obowiązkowe poddanie się „oczyszczaniu”. Ci którzy wracali, byli innymi ludźmi. Pełnymi życia, energii i sił. Dla tych, którzy nie przetrwali próby, wykopano zbiorowy grób.

Mój nr to 1119. Cokolwiek się wydarzy, będę wolna...

 

RED WINE
09 maja 2020, 13:28

Zanim dosiadł się do stolika przyglądał się jej dłuższą chwilę oddalony o kilka metrów.
Czuła to bardziej niż chciała...
Doznanie pojawiło się za uchem i zatrzymało między piersiami. Niespokojnie odgarnęła kosmyk, palcami musnęła szyi i dotknęła opuszkami krawędzi dekoltu czerwonej sukienki.
Kiedy podszedł podniosła rozmarzone lekko zamglone spojrzenie i zatrzymała na jego ustach..
-Witaj – podała mu dłoń, którą ucałował – pięknie wyglądasz. Uśmiechnęła się w odpowiedzi poprawiając sukienkę. Rozcięcie do pół uda odsłaniało pas samonośnych czarnych pończoch co nie uszło jego uwadze.
-Zjawiskowo – dodał i niechętnie puścił jej dłoń siadając naprzeciw.
Półmrok sali dopieszczały świece na stolikach a cicha muzyka w tle dodawała klimatu.
-Wina? Spytał i nie czekając na odpowiedź skinął na kelnera. Kiedy ten podszedł złożył zamówienie nie spuszczając z niej wzroku.
Wiedziała, że obserwuje ją kiedy podnosił szkło do ust i upijał szkarłatnego płynu... Drżały jej ręce a oddech stawał się krótszy z każdym przyspieszonym biciem serca.
Starała się ukryć z całych sił to jak na nią działał...
-Ładnie tu – uśmiechnęła się zatrzymując na nim dłużej spojrzenie. Pochwycił to i doznała dziwnego uczucia jakby ich oczy dokonały właśnie najbardziej głębokiego pocałunku jaki kiedykolwiek było jej dane przeżyć.
Odwróciła głowę pełna niepokoju. Nie zauważyła nawet kiedy wyciągnął rękę i delikatnie z kącika jej ust otarł kroplę, o której nie miała pojęcia. Zdziwiona tym gestem wpatrywała się jak w zwolnionym tempie zbliża dłoń do swoich ust i zlizuje tę odrobinę wina. Dreszcz jaki nią wstrząsnął sprawił, że zaczęła się pocić...
Zapach mandarynki z subtelną nutką wanilii uniósł się w tej intymnej przestrzeni, w której oboje zdawali się być prawie niewiarygodnie i cudownie wręcz nierealni...Poruszyła się mimowolnie co spotęgowało ciepłą, zmysłową falę doznań.
Pragnienie jakie nią zawładnęło było nie do opanowania. Nie uszło jego uwadze to jak nagle zmieniła jej się twarz. Duże oczy zmieniły barwę i kształt... Usta nabrały objętości a między czerwono pomalowanymi wargami pojawiły się dwa kły. Wyglądała jak pantera gotowa do skoku...
Nie zdążył zareagować kiedy mocno chwyciła go za poły marynarki i przyciągnęła do siebie. Oboje zastygli w tej pozie na parę sekund. Stolik zachybotał się przewracając kieliszki, które z cichym brzękiem wylały swoją zawartość na obrus... Czerwona plama na białym materiale tworzyła ciekawy wzór.
Zbliżyła twarz do twarzy tak blisko, że usłyszała tętniący puls w jego żyłach... Wciągnęła mocno zapach mężczyzny, niczym zwierzę, które sprawdza ofiarę i bez słowa wbiła zęby w szyję...
Spływająca krew, kapiąc, łączyła się z rozlanym winem...

========================

-Proszę pani, proszę pani – rudowłosy kelner pochylał się nad nią delikatnie klepiąc w policzki - Wszystko w porządku? Chyba pani zasłabła...
Dopiero teraz doszło do niej, że w dziwnej pozie leży połową ciała na stoliku a twarz obmywa jej wino rozlane dookoła, które prawie wsiąknęło w materiał...
-Co się stało... usiadła zdezorientowana – Gdzie... gdzie mój znajomy... Nerwowo rozglądała się dookoła...
-Jaki znajomy – zdziwienie kelnera bynajmniej nie było udawane co starała się wyczytać z jego oczu – Była tu pani sama od przyjścia...
-Niemożliwe - wstała aby spojrzeć na salę ale zakręciło jej się w głowie – Przecież był tu, piliśmy wino i ja...i on...
-Nikogo z panią nie widziałem – pomógł jej usiąść – Może wezwać lekarza? Z troską przyglądał się jak zrezygnowana siada na krześle.
-Nie, dziękuję już dobrze...Posłała mu niepewny uśmiech – Zaraz dojdę do siebie. Poproszę o rachunek...
Gdy mężczyzna oddalił się, zebrała w sobie siły i skierowała do wyjścia. Przechodząc między stolikami na jednej ze ścian mignęła jej znajoma postać a raczej portret...
Zaintrygowana podeszła bliżej. Tak, nie było wątpliwości to był on... Te oczy, usta i ten tajemniczy uśmiech... Serce podeszło jej do gardła gdy czytała pamiątkową tabliczkę pod obrazem:

POMYSŁODAWCA I ZAŁOŻYCIEL RESTAURACJI
ZGINĄŁ TRAGICZNIE w 1901r

 

OSTATNI NUMER
29 kwietnia 2020, 15:30

Wstrzymała oddech nasłuchując. Syreny policyjne przestały wyć, aby migającym światłem rozpraszać ciemność. Byli tak blisko, że widziała mundurowych wbiegających do banku.

- Udało się - szepnęła.
- Tak - uśmiechnął się szeroko - chodź! Pociągnął ją za sobą.

Tej nocy kochali się dziko na łóżku pełnym banknotów.

- Kocham cię - pocałowała go w ramię, gdy ubierał spodnie.

Schylił się i podnosząc, wycelował w nią lufę pistoletu. Krzyk uwiązł jej w krtani.

- Nie bierz tego do siebie słodka - powiedział, nim nacisnął spust...

 

INNY 2
22 kwietnia 2020, 13:39

Jej pot miał dziwny smak. Mimo to nie potrafił powstrzymać się od zlizywania kropel, które w świetle świec mieniły się złotawym blaskiem. Dotykanie sprawiało mu niezwykłą, nieopisaną wręcz przyjemność tak silną, że nie pozwolił kochance aby ta odwzajemniła mu pieszczoty.
Uległa i poddana nie stawiała oporu gdy głodnymi ustami spijał jej kobiecość a kiedy posiadł ją z całą siłą, objęła go i wtuliła twarz w zgięcie jego szyi...


Obudził go dźwięk budzika. Otworzył zaspane oczy mrużąc je na ostre światło słońca.
- Cholerny kac – syknął. Najchętniej położyłby się z powrotem i oddał drzemce. Mało co pamiętał z ostatniej nocy. Obrazy przewijały się przez jego głowę rozmyte i nieskładne.
Rozmasował obolały kark i natknął się na dwie dziwne wypukłości, które zaczęły go swędzieć.
Zajrzał do lustra i podrapał. Świeże ranki znów zaczęły krwawić. Starł palcami krew i już chciał wytrzeć do ręcznika gdy poczuł odurzający zapach...
- Co jest k... Wyjął palce z ust i zaczął pluć do umywalki śliną zabarwioną krwią gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Room service. Delikatny kobiecy głos przywrócił mu trzeźwość.
- Idę, zaraz. Przemył twarz wodą i wpuścił dziewczynę do środka.
Weszła i kładąc pościel na łóżku uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił uśmiech ale wtedy dziewczyna zbladła. Nim się zorientował trzymał ją w ramionach bezwładną i zakrwawioną...

 

INNY
22 kwietnia 2020, 13:34

Dochodziła północ gdy obudził ją plusk wody. Rozespana niechętnie zwlokła się z łóżka i podeszła do okna z widokiem na basen. Przymglone światła ledwo oświetlały taras ale cień, który zobaczyła przykuł jej uwagę. Przetarła zmęczone oczy, jednak gdy znów spojrzała w to miejsce, niczego nie dostrzegła. Przeciągnęła się i szybko wróciła do łóżka. Nie dane jej jednak było spokojnie zasnąć, ponieważ głośne pukanie w szybę wywiało nocny spokój na dobre. Usiadła przestraszona ale natrętny odgłos powtórzył się więc wstała i odsunęła zasłony.
Po drugiej stronie zobaczyła zgiętego w pół, przemoczonego mężczyznę. Pierwsza myśl – telefon ale zanim sięgnęła po niego, nieznajomy wyprostował się i spojrzał jej w oczy.
Poczuła się jak zahipnotyzowana. Pierwszy raz zobaczyła tak intensywny kolor zieleni.

- Pomóż mi – nie usłyszała a jednak wiedziała co mówi. Wewnętrzny lęk nakazywał jej odmówić ale te oczy, niezwykłe oczy mężczyzny przyciągały jak magnes. Otworzyła drzwi. Prawie wpadł jej w ramiona gdy chcąc zrobić krok potknął się o próg. Podtrzymując go, upadła wraz z nim na podłogę. Wilgoć z jego ubrania przeszła na jej koszulę nocną i rozlała się mokrymi plamami.
Odsunęła mężczyznę od siebie i przyjrzała jego twarzy. Uniósł głowę i wtedy zobaczyła ranę na szyi, która mocno krwawiła.

- Jesteś ranny... poczekaj – wstała i poszła do łazienki po opatrunek. Mijając szafkę zerknęła na telefon.
- Dziękuję – szepnął, kiedy pomogła mu usiąść w fotelu.
Gdy podała mu koc i poczęstowała grzanym winem oczy nieznajomego nabrały życia. Przez moment wydawało jej się że nie są ludzkie ale odsunęła tę myśl od siebie.
- Skąd jesteś co się stało? - odważyła się zapytać
- Nie ważne – odpowiedział co wprawiło ją w zakłopotanie – Jesteś wybrana – uśmiechnął się tajemniczo i usiadł obok niej.
- Nie rozumiem... próbowała odsunąć się ale wino i jego oczy sprawiły, że poczuła przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Gdy zbliżył twarz do jej twarzy już tylko czekała na pocałunek...

Poranek przywitał ją bólem głowy i niejasnym wspomnieniem czegoś niezwykłego. Gdy sobie uzmysłowiła co się wydarzyło rozejrzała się wokół ale nic nie wskazywało na to, że miała gościa. Poszukiwania w całym domu też spełzły na niczym. Wychodząc na taras odetchnęła z ulgą i niedowierzaniem na wspomnienie tej nocy.
Już miała wracać do pokoju gdy nagle to zobaczyła... Ogromne ślady. Ślady gada...

______________________________________

Czekając na wyniki starała się zachować spokój. Z twarzy lekarza wyczytała, że nie jest źle.
- Gratulacje – uśmiechnął się szeroko – jest pani w ciąży...

 

ZJADACZE
19 kwietnia 2020, 16:18

Kościół wydawał się być najlepszym schronieniem. Ludzie głośno modlili się powtarzając te same słowa, które przerywane były głośnymi szlochami... Nie zagłuszało to jednak tego co działo się na zewnątrz. Przerażające krzyki, które dochodziły do naszych uszu były bolesne w wizji jaką każde z nas posiadało.
Od klęczenia bolały mnie kolana. Usiadłam i starałam się opanować drżenie, które mną zawładnęło. Nie zauważyłam nawet jak przysiadła się obok mała, może dziewięcioletnia dziewczynka i oczami pełnymi smutku popatrzyła na mnie.
Uśmiechnęłam się do niej ale uśmiech był wymuszony i najwyraźniej nie wprawił dziecka w lepsze samopoczucie.
- Idą po nas - szepnęła i obejrzała się za siebie. W tym samym momencie kościelne drzwi z łomotem otworzyły się na oścież i do środka weszło kilkunastu uzbrojonych ludzi, kobiet i mężczyzn.
- Wszyscy idą z nami – jeden z nich z karabinem w ręku pokazał, że mamy bez sprzeciwu udać się z nimi – Tutaj nie jest bezpiecznie – dodał.
Ludzie zaczęli wychodzić z ławek jeden za drugim. Zrobiłam to samo. Dostrzegłam jeszcze, że dziewczynka wsuwa się pod ławki niezauważona przez przybyłych.
Zebrani w zwartą grupę, zaczęliśmy wychodzić ze świątyni.
Jeden z uzbrojonych mężczyzn zbliżył się do mnie i zaczął obmacywać moje ramię a potem nachylił się i obwąchiwał rękę.
Ogarnął mnie strach. Odsunęłam się od niego i nagle moją uwagę przyciągnęło takie samo zachowanie wszystkich, którzy po nas przyszli. Ich ciekawskie dłonie ugniatały niektóre partie ciała spanikowanych ludzi. Nozdrza mocno rozchylone, wchłaniały tylko im znane zapachy.
To odkrycie zszokowało chyba nie tylko mnie. Po wyjściu z kościoła kilkoro z nas oderwało się od grupy i zaczęło uciekać w panice. To co rozegrało się na oczach reszty trudno opisać.
Głośne wystrzały z broni, skowyt rannych to tylko mały fragment horroru jaki został im zgotowany. Wąchacze dopadli ich i zaczęli zrywać z nich ubrania wgryzając się w rany tym samym rozrywając im ciała. Moim oczom ukazały się zakrwawione twarze oprawców i pełne ekstazy oczy. Ranni w konwulsjach podrygiwali jeszcze dławiąc się własną krwią niezdolni do obrony i krzyku.
Korzystając z zamieszania niepostrzeżenie wycofałam się i zaczęłam biec w stronę niewielkiego wysypiska śmieci. Niestety i moja ucieczka została zauważona. Musiałam się gdzieś ukryć. Na szczęście przede mną znalazła się sterta śmieci przykryta matową folią. Wsunęłam się pod nią najdalej jak tylko umiałam. Głosy zdawały się zbliżać. Zagryzłam wargę aż do krwi aby nie krzyczeć kiedy nade mną stanął jeden z nich.
- Nie ma jej – krzyknął do swoich i poczułam niewysłowioną ulgę gdy się oddalił. Nagle ktoś szarpnął mnie za nogę. Przerażona odwróciłam głowę. Z niemałym zdziwieniem zobaczyłam tę samą dziewczynkę, która przysiadła się do mnie w kościele. Brudną rączkę podniosła do ust na znak, że mam milczeć i pokazała mi abym wyszła.
Wyczołgałam się ze sterty śmieci. Podałam dziecku rękę i obie pobiegłyśmy w kierunku gmachu urzędu miasta. Wchodząc do środka wiedziałyśmy obie, że to nie koniec. W oddalonej części korytarza było kilku wrogów. Co gorsza dostrzegli nas. Pociągnęłam małą za sobą i potykając się schodami w górę znalazłyśmy się na piętrze. Szarpałyśmy każde drzwi niestety były zamknięte. Kroki za nami przybierały na sile. Czas poganiał. W ostatniej chwili wpadłyśmy do otwartego biura. W tym samym momencie z drugiej strony goniący nas zaczęli dobijać się do drzwi. Mała próbowała ostatkiem sił przytrzymywać je a ja znalazłam na podłodze mały dziwny klucz, którym próbowałam przekręcić zamek. Ale nim to zrobiłam obudził mnie strach...

sen z 30/31.10.2017

POCIESZENI
15 kwietnia 2020, 16:36

- Ja nie wiem proszę pani co się ze mną ostatnio dzieje – starsza kobieta zaplotła palce na kolanach i opuściła głowę – czy może jestem taka zapominalska, że wszystko jest nie na swoim miejscu, czy może tracę rozum? Nie wiem naprawdę nie wiem...

Zrobiło mi się żal starszej pani. Chociaż nie miałam pojęcia co robiłam w tym mieszkaniu, trochę przyciasnym, wśród starych mebli i setki czarno-białych zdjęć, na których uśmiechnięte twarze młodych ludzi budziły ciepło w sercu. Rozejrzałam się wokół i moją uwagę przyciągnął cień gdzieś pomiędzy drzwiami a ścianą.

- Od śmierci Stanisława nie potrafię się odnaleźć w tym wszystkim – kobieta ciągnęła swój monolog, zupełnie jakby robiła to od lat i pewnie, nawet gdyby mnie tam nie było, nie poczułaby różnicy.
- To nie pani wina – usłyszałam nagle swój głos – to pani mąż...

Na tę nowinę jej lekko zamglone oczy popatrzyły na mnie w pełnym zdziwienia oczekiwaniu.

- Panie Stanisławie – zwróciłam się do cienia, który wcześniej zauważyłam i niemniej zdziwiona kontynuowałam – jeśli możesz porusz drzwiami...

Obie wbiłyśmy wzrok w białe drzwi. Przez chwilę nic się nie działo ale już po kilku minutach nie tylko zobaczyłyśmy ich ruch ale i usłyszałyśmy skrzypienie.

- Stanisław! - staruszka zakryła dłonią usta i jej twarz pokryła się łzami.

Nie wiem skąd to wiedziałam ale wiedziałam. Może dlatego znalazłam się w tym mieszkaniu u tych ludzi.
- Dziękuję Stanisławie, że dałeś znak. Zwróciłam się ku temu samemu miejscu i nagle poczułam delikatny uścisk dłoni a potem ciepły pocałunek na czole.

Podziękowanie ducha...



sen z 28/29.05.2018

 

PIANA
01 kwietnia 2020, 17:52

To był dziwny ślub.
Panna młoda w sukni, znacznie przewyższającej objętością ją samą. Koloru gołębich piór i pan młody, w tak samo dobranym kolorystycznie garniturze oraz niepasującym do ubioru cylindrze. Niby nic a jednak szczudła, na których posuwali się niepewnie, dodawały im upiorności.
Zastanawiało mnie jak będzie wyglądała cała ceremonia jednak dość osobliwe wydarzenie oderwało moje myśli od państwa młodych a skupiło na kilku policjantach. Stali w różnych odstępach od siebie i chwiejąc się na nogach wymiotowali... Piana jaka wypadała z ich ust na ziemi tworzyła niemałe kałuże, które wydawały się poruszać.
Niepokój jaki odczułam kazał mi zrezygnować z uczestnictwa w ceremonii i tylko jedna myśl poganiała mnie lękiem w stronę domu.
Szybkim krokiem starałam się wymijać chorych. Co przykuło moje spojrzenie to wystające z ich mankietów kikuty bez dłoni o konsystencji gumy. Podrygiwały w takt torsji...
Przyspieszyłam kroku ale poczułam w ustach nieprzyjemny smak i wyplułam ślinę, która lądując zmieniła się w musującą breję... Przeraziłam się tak bardzo, że biegiem pokonałam następne metry dzielące mnie od domu.
Wszędzie leżały białe pieniste kałuże, które wydawały się powiększać i pulsować...
Dopadłam drzwi i zatrzasnęłam je za sobą podkładając pod nie ręczniki, aby piana która wydawała się podążać za mną nie przedostała się do środka.
Usłyszałam dźwięk smsa... Jeden za drugim... wydawały się nie mieć końca. Podniosłam telefon:
-To już 64 dni...
Gdy chciałam odczytać więcej obudził mnie dzwonek komórki...

/sen 21/22.06.2017/