14 listopada 2021, 13:51
To był ponury dzień i chyba zbierało się na deszcz. Objuczona bagażami, jakimś cudem dotarłam do jedynej ławki jaką dano było mi spotkać. Z ulgą rozłożyłam na niej walizkę i torebkę gdy nie wiadomo skąd podbiegł do mnie chłopak w wieku szkolnym i nie zważając na moją obecność zaczął grzebać w kieszeniach torebki. Podskoczyłam do smarkacza i chwyciłam go za ramię, tym samym wyszarpując mu dłoń z wnętrza mojej własności. Zauważyłam, że ściskał coś między palcami. Wyjęłam mu na to siłę a wtedy on wyrwał się z mojego uścisku i pobiegł przed siebie. Pełna buntu ruszyłam za nim w pościg. Sapiąc dopadłam do grupki ludzi gdzie mały skrył się za plecami jakiegoś faceta.
- To złodziej! Krzyknęłam do gościa. Tu się manto należy! Widział to kto żeby grzebać ludziom po ich tobołach! Wstyd! - pogroziłam na pożegnanie pięścią zdziwionemu mężczyźnie i wróciłam do miejsca, gdzie na szczęście nadal leżały moje klamoty. Usiadłam na ławce i uspokajając oddech dopiero teraz przyjrzałam się temu co zabrałam chłopakowi. Był to pendrive o dziwnym kształcie zupełnie mi obcy. I nagle dotarło do mnie, że zrobiłam cyrk o nie swoją rzecz…
---------------------------
Na podstawie snu z 5/6.08.