25 maja 2020, 13:42
Rok 1989. Obóz Pustkowo. Ostatnie moje nastoletnie wakacje. I pierwsze oraz jedyne w namiotach pod gołym niebem. Niezapomniane chociażby ze względu na plagę biedronek, które znajdowało się w pryczach, jedzeniu. Które jak na obrazie falowały na spokojnej tafli morza, a spadając na ramiona szczypały nieprzyjemnie. Wtedy też dowiedziałam się pierwszy raz o istnieniu kleszczy, kiedy to koleżanka zdziwiona pokazywała brzuch z dziwnym pieprzykiem... Małe kino i film "Dirty Dancing". Przyjemność przebywania z zabawnymi ludźmi, z którymi tworzyliśmy rodzinę... Moje zauroczenie tym, który przytknął czoło do czoła (jak siedziałam na drewnianych schodach prowadzących na plażę i z koleżankami czytałam w chmurach obrazy) i zapytał - coś taka smutna? Dyskoteka w stadninie i jego objęcia. A potem zniknął na długo przed zakończeniem obozu. Wtedy też towarzyszyły nam te trzy piosenki, które rozbrzmiewały między namiotami naprzemiennie... Miło sobie przypomnieć :)