TA JA OGRANA
01 października 2020, 11:50
Mam dziwną umięjętność dostosowywania się do potrzeb innych. Ktoś potrzebuje pogadać - jestem. Kosztem wszystkiego zjawiam się na zawołanie jak dobra wróżka. Ktoś ma ochotę pomilczeć - cichnę jak echo w oddali. Ktoś lgnie do mnie bo jestem taka "wspaniała" a po paru tygodniach okazuje się, że wcale nie jestem skoro tak łatwo zastąpić mnie czymś/kimś innym.
Jak to możliwe, że uczucia są tak niestałe, że ludzie są tak niestali. Rozhuśtani emocjami lecą w górę by opaść w dół w najmniej odpowiednim momencie. Nie powiem, że jestem inna ale staram się być niezmienna pomimo problemów, mimo całego chaosu jaki życie sprowadza każdego dnia jeśli wiem, że mogę pomóc choćby tylko słowem - rozmawiam.
To jest tak cholernie powtarzalne, że układanie się po każdym emocjonalnym zaangażowaniu kosztuje mnie wiele nerwów, szczególnie gdy druga strona ziębnie...
No i dobra. Układam te swoje klocki udając, że wszystko gra chociaż we mnie wszystko wrzeszczy przeciwne zmianom. Więc co ze mną? Czy ja nie mam prawa głosu, nie mogę wymagać od innych tego czego jest mi potrzeba z ich strony? Walnąć ręką w stół i krzyknąć - kurwa mam tego dość?! Mam, tylko znając siebie nie skorzystam wiedząc, że tak czy owak osoba już niezainteresowana moją "psychoterapią" odwróci się jeszcze szybciej.
Zatem wracam do swojej klatki wmawiając sobie, że tak jest dobrze, że wszystko ok, spoko... Każdy taki powrót to mniej mnie... Ale nie ma tego złego. Jak zawsze powtarzam: coś po coś nic po nic. A ktoś mi powiedział kiedyś: "to co cię nie zabije to cię nie zabije".
Żyję wciąż więc jest fajnie.
Dodaj komentarz