Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI


07 lipca 2020, 12:29

-Przystojny co nie? Iza lekko szturchnęła w bok koleżankę. Ta jednak nie odpowiedziała. Stała milcząc ze spuszczoną głową i bawiła pierścionkiem na lewej ręce.

-Ej Glori nie stój tak!

-Daj mi spokój... Podeszła do okna. Przez chwilę przyglądała się przechodniom kiedy usłyszała:

-Gloria to Mateusz – serce wyrywało się z piersi lecz gdy chłopak wyciągnął w jej stronę dłoń cofnęła swoją i ukryła w kieszeni.

-Dzwonek. Idę do klasy. Burknęła ponuro i zniknęła za drzwiami.

-Co z nią nie tak? Chłopak nie krył zdziwienia.

-Wiesz – zaczęła Iza – Ona.. ..

 

Zawsze tak było. Zawsze! Kiedy zaczynał się jej ktoś podobać... Nie miała problemów z nawiązywaniem kontaktów. Była przecież ładna. Niebieskie oczy, jasne loki ale jej palce... Trzy palce u prawej dłoni do połowy były obcięte. To ohydny widok dla kogoś kto jej nie znał. A przecież Mateusz był obiektem jej marzeń! Zrobiłaby wszystko żeby tylko odwrócić wydarzenia sprzed lat...

 

-Gloria posprzątałaś pokój? Z kuchni dobiegł głos matki.

-Nie! Odkrzyknęła. W dodatku to głupie imię. Dziewczyna bez palców z nadętym imieniem. Masakra.

Usłyszała przeciągły gwizd. Wychyliła się przez okno. Iza przyzywała ją do siebie.

-Jesteś umówiona na jutro z Matim! Koleżanka uśmiechała się szeroko jakby właśnie oznajmiała przyjaciółce wygraną w totka – Jutro wieczorem obok frytkarni.

Początkowo ta wiadomość wywołała miłą falę w żołądku ale już po chwili wrócił rozsądek.

-Nie.

-Co nie?

-Nie pójdę. Widziałaś jak on patrzył na moją rękę?

-No co ty! On nie ma nic przeciwko twojej ręce! Gloria idź... - objęła przyjaciółkę zachęcająco.

-Nie! Zostaw mnie i... dzięki.

Nie pójdzie! W życiu! Nie da się znów ośmieszyć. Gdyby mogła to wszystko zmienić … może wtedy. Ale nie! Nigdzie nie pójdzie.

 

Wieczór wydawał się zapraszać na spacer więc postanowiła pojechać do parku. Słońce zachęcało do tego aby oddać się jego ciepłu i przez chwilę odpocząć. Usiadła na ławce i zamknęła oczy.

Gdy się ocknęła niebo okrywały chmury. Nie była pewna czy zasnęła. Jednak godzina minęła szybciej niż się spodziewała.

Powrót do domu wydawał się jakiś inny. Wszystko jakby zmieniło wygląd. Mijane ulice, domy jak też autobus wydawał się być nie z tej epoki.

Weszła do windy, która wyglądała na świeżo odremontowaną. Nawet korytarz pachniał świeżą farbą. Święto jakieś czy co? Nacisnęła guzik dzwonka. Zapomniała dziś kluczy. Może ktoś będzie w domu...

Drzwi otworzyły się i zobaczyła matkę, która wpatrywała się w nią obojętnie czekając na wyjaśnienia. Dziwne ale wyglądała nadzwyczaj młodo.

-Słucham? O co chodzi?

-Jak to... - Gloria skrzywiła się zdziwiona – wróciłam.

-Nie bardzo rozumiem... - matka lekko uniosła ramiona – może pomyliła pani drzwi? To normalne tym bardziej, że nie mamy jeszcze wizytówki. Może mogłabym jakoś pomóc?

Rzeczywiście! Dopiero teraz zauważyła że na śnieżnobiałych drzwiach brak nazwiska.

 

-Pomóc pani? Powtórzyła ale Gloria stała bez słowa tępo wpatrując się w twarz matki.

 -Ja... przecież... Gloria...

 

 Czy zwariowała czy to tylko sen? A może ktoś robi jej dowcip? Jeśli tak to nie daruje...

-Chodzi o moją córkę? Czy coś się stało w szkole?

-Nie, nie! Ja...

-To o co chodzi? Po opuszczonych nisko brwiach dostrzegła, że matka jest już zdenerwowana. Zawsze tak robi kiedy coś ją wytrąci z równowagi.

-W szkole?

-Tak. Zapisałam ją niedawno ale z tego co wiem córka nie ma żadnych problemów ani z nauką ani z zachowaniem więc nie rozumiem...

-Która jest godzina? Wypaliła niespodziewanie.

-Trzynasta dwadzieścia...

-A miesiąc?

-Piętnasty września... ale nie rozumiem do czego... - kobieta mocno ścisnęła klamkę.

-Który to rok?

-Tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty trzeci?

-Dziękuję! - krzyknęła i pobiegła w stronę windy. Chciała znaleźć się na zewnątrz i odetchnąć. Co to ma znaczyć? Dlaczego to się dzieje? Czy śni? Nie! O co tu chodzi...

Nie zdążyła opanować drżenia gdy przed nią stanęła mała dziewczynka. Poznała siebie. Wzrok mimowolnie skierowała na rączkę dziecka. Wszystkie palce były w komplecie. Więc czy to dziś? To dziś się stanie... Dlatego znalazła się w czasach swojego dzieciństwa żeby sobie pomóc?

W głowie kotłowało się od myśli. Dłonie pociły od stresu. Wbiegła do klatki i dopadła drzwi windy. Niestety ta już odjechała wraz z małą Glorią. Nacisnęła kilka razy guzik niecierpliwie wyczekując. Gdy znalazła się w środku, wspomnienia napłynęły z nową mocą. Miała niewiele czasu na podjęcie jakiejś decyzji.

 

Dzwonienie nie przynosiło rezultatu więc zaczęła uderzać w drzwi pięścią.

-Ma... chciała krzyknąć

-To pani? Co znowu?

-Czy państwo mają zepsutą sokowirówkę?

-Tak mąż właśnie naprawia ale co się stało?

-Proszę uważać na córkę! Błagam!

-Naprawdę mam już dość tych żartów! Kobieta chciała zamknąć drzwi ale Gloria powstrzymała ją.

-Nie dopuść jej do sokowirówki!

-Proszę stąd iść!

-Tatusiu mogę Ci pomóc? - usłyszała głos Glorii. Swój głos.

-Uważaj kochanie niczego nie dotykaj! Poznała. To ojciec. Liczyły się sekundy.

-Błagam ona straci palce!

-Czy pani dobrze się czuje?

Nie miała czasu do stracenia. Całym ciężarem odepchnęła matkę. Wpadła do kuchni w momencie gdy dziewczynka wkładała rączkę do wnętrza sokowirówki. Zdążyła jeszcze dostrzec przerażenie w oczach ojca. Szarpnęła dziewczynkę tak mocno, że obie przewróciły się na podłogę strącając przy okazji niedoszłego kata palców, który rozprysnął się na wiele kawałków.

 

To dziwne trzymać siebie w ramionach i słuchać podziękowań przerywanych szlochaniem małej.

Prawie śmieszne.

 

Ta sama ławka w parku wprawiła ją w dziwny nastrój. Kiedy otworzyła oczy wszystko było jak przedtem. Ulice domy nawet jej klatka i winda nie zmieniły się na nowsze. Zadzwoniła do drzwi.

-No nareszcie! Matka zrobiła tę swoją zagniewaną minę ale po chwili uśmiechnęła się szeroko.

-Masz gościa kochanie...

Mateusz znudzony przeglądał jej czasopisma.

-Cześć! Nie przyszłaś więc postanowiłem wpaść... Wyciągnął w jej stronę rękę. Chwilę wahała się czy podać mu swoją ale gdy to zrobiła poczuła wszechogarniającą radość. Dłoń była cała. Uścisnęła więc jego z całą mocą.

To był bardzo przyjemny wieczór. Długo rozmawiali i umówili się na dzień następny. Zanim położyła się do snu zagadnęła matkę

-Mamo czy nie zauważyłaś u mnie niczego szczególnego?

-Nie – wzruszyła ramionami

-A to? - wyciągnęła w jej stronę dłonie.

-Przestałaś ogryzać paznokcie? To świetnie! Musnęła policzek córki.

-Opowiedz mi o tamtym dniu kiedy prawie straciłam palce...

-No cóż – westchnęła – to był cud, wielkie szczęście. Ta młoda kobieta, która..

-Co? - domagała się kontynuowania przez matkę opowieści lecz ta wsunęła okulary na nos i dziwnie długo przyglądała się córce.

-Ty wiesz... wiesz, że ona była nawet podobna do ciebie? Dziwne...

-Tak mamusiu bardzo dziwne.

 

 

 

/1990/

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz